Komunikacja jest jedną z czynności, które wykonujemy codziennie i to wielokrotnie. Czy to sprawia, że jesteśmy ekspertami w tym obszarze?
Niestety, umiejętność pisania i mówienia nie są równoznaczne z umiejętnością komunikacji. Wbrew pozorom, to nie taka prosta sprawa.
Jeśli chcesz się dowiedzieć:
- Czym jest klątwa wiedzy w zakresie komunikacji i co mają z tym wspólnego naleśniki i frytki?
- W jaki sposób filtry wpływają na komunikację?
- Jaka jest definicja słowa „nieuprzejmy” oraz co to ma wspólnego z różnicą między faktem i opinią?
- Dlaczego dzieci nie sprzątają pokoju i z czego wynika wniosek, że jeśli nie sprzątamy, to nie denerwuje nas bałagan?
Zanim zaczniemy, na pocieszenie dodam, że na temat komunikacji istnieje mnóstwo opracowań, książek, kursów i podręczników. Jeżeli nie wiesz, jaką formę do nauki wybrać, zachęcam Cię do posłuchania poprzedniego odcinka, w którym mówię, w jaki sposób uczę się z dzieckiem i z jakich materiałów korzystam. Może posłużyć Ci za inspirację.
Odcinek 9, wersja do czytania
Halo, halo, dzień dobry, nazywam się Joanna Pietrzak i moją supermocą jest łączenie samodzielnego macierzyństwa z pracą jako trenerka biznesu.
Witam Cię w dziewiątym odcinku podcastu Mama jako trener biznesu, w którym znajdziesz informacje, w jaki sposób można pogodzić dwa tak wymagające zajęcia (a przynajmniej jak ja to robię). Pokażę Ci również, jak wiedza trenerska przydaje mi się w macierzyństwie i dlaczego to macierzyństwo mnie rozwija jako trenera.
W poprzednim, ósmym, odcinku podcastu mówiłam o moich sposobach na naukę z dzieckiem. Kiedy się uczę, w jaki sposób i gdzie, jakie rodzaje materiałów najlepiej mi się sprawdzają i w jakich sytuacjach, a których wolę unikać. Jeśli jeszcze nie odsłuchałaś, nie odsłuchałeś poprzedniego odcinka, zapraszam Cię do jego nadrobienia.
Kimże jestem ja, aby mówić o komunikacji?
Dzisiaj chcę poruszyć temat bardzo uniwersalny i momentami przyjmowany za tak bardzo oczywisty, że nie trzeba go w ogóle poruszać. Przez to wydaje mi się, że jego rola jest niedoceniana. Tematem moich dzisiejszych rozważań jest komunikacja. Skoncentruję się na komunikacji między ludźmi, ponieważ nie znam się za bardzo na innych rodzajach komunikacji, poruszę też głównie obszary komunikacji mówionej i pisanej, bo nie jestem mocna w komunikacji niewerbalnej – te wszystkie mrugnięcia, mikroodruchy i tony głosu, o ile nie są oczywiste, to nie jest coś, w czym się czuję najpewniej.
Za to komunikacja ustna i pisana, to jest coś, czym się zajmuję już od ponad dziesięciu lat, bo z wykształcenia jestem tłumaczem języka bułgarskiego. Pracowałam kilka lat zawodowo jako tłumacz ustny symultaniczny i to nie od czasu do czasu, tylko dzień w dzień, po kilka godzin, tłumacząc podczas zebrań, audytów, kłótni, negocjacji grupowych, rozmów przez telefon i pijackich rozmów w trakcie integracji.
Tłumaczyłam też oficjalne pisma, teksty prawne, rozliczenia finansowe, procedury, instrukcje, maile, mam też doświadczenia z literaturą piękną – prozą i poezją.
Przez moją głowę przeszły tysiące obcych komunikatów, które musiałam przemielić i wysłać dalej w innym systemie językowym, a później odwrotnie. I to nie przesadzam z tymi tysiącami. Nawet mocno niedoszacowałam tę liczbę.
Klątwa wiedzy w komunikacji
Wydaje się, że po tym wszystkim powinnam być profesjonalistką w komunikacji, nic nie powinno być dla mnie tajemnicą, a sama powinnam wysławiać się dużo jaśniej. I trochę tak jest, bo dzięki temu nauczyłam się dostrzegać nieoczywistość rzeczy oczywistych. To zaś pomaga mi w szkoleniach. Pisałam o tym w artykule o największej pułapce w przekazywaniu wiedzy. Jeśli masz ochotę się zapoznać, link zostawię Ci w opisie.
Jednak wbrew pozorom, ta wiedza wcale mi nie ułatwiała życia, a momentami nawet je utrudniała. Dopadła mnie tak zwana klątwa wiedzy. To jest coś takiego, że jeśli ja coś wiem i jest to dla mnie oczywiste, to zakładam, że inni ludzie też to wiedzą. Podstawowy błąd poznawczy w komunikacji, w który wpadłam również ja – pośrednik w takiej komunikacji.
Jeśli pojęcie klątwy wiedzy jest jeszcze dla Ciebie niezrozumiałe, dam Ci teraz przykład. Wiem, że naleśniki się robi głównie z mąki, mleka i jajek, już pal licho proporcje. Mąka, mleko, jajka. Wiem o tym, odkąd pamiętam, bo moja mama tak robi naleśniki, moja babcia je tak robiła i mój brat też tak robi naleśniki. Uczestniczyłam w tym procesie setki razy, sama też je smażę z takich składników. Jest to dla mnie tak oczywiste, że nawet nie muszę się nad tym zastanawiać. Przypuszczam, że w Twoim przypadku może być podobnie, a jeśli nie, to wybierz jakieś danie, które dla Ciebie jest oczywiste. Na przykład frytki, schabowy, marchewka z jabłkiem albo jeszcze coś innego. I wyobraź sobie, że idziesz z kimś coś zjeść, zamawiacie to oczywiste dla Ciebie danie i dostajesz pytanie: „o, smaczne to, wiesz może co to jest i jak to zrobić?”
Przypuszczam, że pierwszą reakcją może być coś w stylu „Żartujesz sobie ze mnie? Przecież to naleśniki albo frytki. Każdy wie, jak to się przyrządza.”
Ano, nie każdy to wie
To samo dotyczy komunikacji. Bardzo często zakładamy, że inni ludzie rozumieją rzeczywistość tak, jak my sami ją postrzegamy. Niestety, to tak nie działa. Odbieramy naszą rzeczywistość przez pryzmat naszych doświadczeń, wartości, przekonań, naszej wiedzy i niewiedzy, a nawet naszego wychowania i to nawet jeśli zdarza nam się nie zgadzać z rzeczami, które nam w jego trakcie przekazano.
I to jest w porządku. Uważam, że każdy ma prawo mieć własny punkt widzenia świata, bo daje to pretekst do ciekawych dyskusji. Gorzej, jeśli zakładamy, że inni widzą i odczuwają ten świat tak samo jak my. Może zdarzyć się tak, że nie wyrażamy się wtedy precyzyjnie i później mamy pretensję do drugiej strony, że nas nie zrozumiała. Przecież wyraziliśmy się jasno. No tak, ale nasz komunikat jest w stu procentach jasny tylko dla nas, w naszej głowie.
Każdy ma swoje filtry
To, co powiedziałam, całkiem nieźle obrazuje taki przedmiot jak filtr. Każdy z nas ma swoje filtry, które są zależne od tych rzeczy, o których mówiłam wcześniej, czyli od wartości, doświadczeń, wiedzy, ale również aktualnego stanu psychofizycznego i emocjonalnego. Jak widzisz, jest mnóstwo zmiennych, od których te filtry zależą. Co ważne, te filtry mogą się zmieniać u jednego człowieka, na pewno w ciągu całego życia, ale również w kilka tygodni lub dni, gdy spotyka nas coś, co ma na nie duży wpływ.
Droga komunikatu
I teraz wyobraź sobie, że chcesz coś komuś przekazać, więc wysyłasz komunikat. Ten komunikat musi przejść przez Twoje filtry, później przez otoczenie, w którym też nie zawsze są idealne warunki, a następnie przez filtry Twojego rozmówcy.
Te dwa komunikaty – Twój początkowy i końcowy u odbiorcy – prawdopodobnie będą się od siebie różnić. Kojarzysz zabawę w głuchy telefon? Mniej więcej tak to działa. Im dłuższy i bardziej skomplikowany komunikat, tym bardziej zaskakujący może być jego odbiór.
Mogę Ci to zaprezentować i potwierdzić, ponieważ uczestniczyłam w podobnych eksperymentach na studiach. Polegało to na tym, że dostawaliśmy tekst po polsku, tłumaczyliśmy go na bułgarski (czyli przechodził on przez nasze filtry jako tłumacza), następnie przekazywaliśmy komuś innemu, kto to nasze tłumaczenie przekładał znowu na polski. Ten finalny tekst zawsze różnił się od pierwowzoru. To samo dotyczy kilku wersji tłumaczeniowych jednego tekstu – zauważ, że ten sam pierwowzór będzie się różnił przekładem w zależności od tłumacza.
Dokładnie taki sam proces zachodzi w komunikacji między ludźmi.
Przykładowo, załóżmy, że mamy dwie osoby. Jedna lubi pogodę słoneczną, druga nie znosi słońca. Obie otrzymują ten sam komunikat:
Dzisiaj jest słonecznie.
Ta pierwsza może zareagować: „To fantastycznie, idę na spacer!”, a ta druga: „Znowu? W takim razie zostaję w domu.”.
Każda z nich otrzymała ten sam komunikat, ale przesiała to przez swój filtr. W tym wypadku, określa on preferencje pogodowe.
Teraz chcę Ci wyjaśnić, dlaczego tłumaczę któryś raz to samo, ale w inny sposób. Po pierwsze, bo chciałabym się wstrzelić z komunikatem w Twoje filtry, a im więcej wytłumaczę coś na różne sposoby, tym większe prawdopodobieństwo, że to osiągnę. Po drugie: bo zależy mi na tym, żebyś mnie dobrze zrozumiał lub zrozumiała.
Kluczem jest precyzja
Zależy mi na tym, ponieważ nasze filtry komunikacyjne są jednym z największych winowajców w przypadku nieporozumień w komunikacji. Wyobraźmy sobie sytuację, w której większość z nas uczestniczyła z jednej albo drugiej strony, w której rodzic mówi swojemu dziecku, żeby posprzątało w pokoju. Dziecko zatem zgarnia zabawki, ubrania i pozostałe rzeczy z podłogi i przerzuca na fotel.
Za jakiś czas wchodzi rodzic i nadal widzi bałagan, tylko przerzucony z podłogi na fotel, więc wkurza się na dziecko, które w odpowiedzi reaguje „przecież posprzątałem!”. I w zasadzie oboje mają rację. Rodzic bowiem nie doprecyzował, co kryje się pod jego definicją słowa „posprzątać”. Dziecko zaś w pełni wykonało polecenie, zgodnie z tym, jak je zrozumiało albo jak chciało zrozumieć.
Jeśli rodzic doprecyzowałby swoją prośbę i powiedział na przykład „schowaj zabawki do pudełka i wrzuć ubrania do kosza na pranie”, jego oczekiwania byłyby dużo bardziej zrozumiałe i dzięki temu miałyby szansę na spełnienie. Obie strony uniknęłyby również niepotrzebnego rozdrażnienia, przynajmniej na etapie komunikacji. Później przychodzi etap negocjacji, ale to już mniejsza z tym.
Dlatego jasne definiowanie własnego komunikatu jest tak istotne dla jakościowej komunikacji.
Fakt czy opinia, oto jest pytanie!
Oprócz tej precyzji, ważne jest również posługiwanie się faktem zamiast opinii.
Dwa tygodnie temu prowadziłam szkolenia z zakresu informacji zwrotnej. Jednym z najważniejszych jej elementów jest wskazywanie faktów zamiast opinii. Podczas ćwiczeń okazało się, że rozpoznanie faktu nie sprawia większego problemu, gorzej było z opiniami, bo czasami łudząco przypominają fakty.
W dużym skrócie: fakt od opinii różni to, że fakt jest czymś, co jest postrzegane tak samo przez wszystkich. Jest to coś, co widzimy lub słyszymy, co odbieramy zmysłami. Faktem jest to, co usłyszysz na nagraniu audio lub co zobaczysz na nagraniu wideo. Opinia to jest nasza analiza tych faktów.
Przykład:
Faktem zatem jest, że ktoś siedzi w kącie i się nie odzywa.
Opinią jest, jeśli na tej podstawie pomyślimy, że jest smutny.
Ponieważ przyczyn siedzenia w kącie i nie odzywania się może być mnóstwo: ból brzucha, zamyślenie, albo po prostu zmęczenie i potrzeba samotności.
Faktem nie jest stwierdzenie w stylu „jesteś nieodpowiedzialny” czy „jesteś niegrzeczna”. Jest to wyłącznie opinia, nawet jeśli z naszego punktu widzenia całkiem zasłużona. Nawet pójdę krok dalej i powiem, że jest to dość niebezpieczna opinia, bo jej cechą jest przyklejenie komuś łatki. Raczej nie zdarza się tak, żeby ktoś we wszystkich życiowych sytuacjach zachowywał się nieodpowiedzialnie lub „niegrzecznie”.
Słowa „niegrzecznie” używam z lekkim przekąsem, bo mam swoje przemyślenia dotyczące słowa „niegrzecznie”, szczególnie w odniesieniu do dzieci. Zauważ, że słowa „niegrzeczny” czy „niegrzeczna” używa się w stosunku do dzieci, które zachowują się niezgodnie z naszymi oczekiwaniami czy prośbami. To znaczy: są za głośne, nie chcą umyć zębów na jasne polecenie, rzucają zabawkami, biegają dookoła czy marudzą przy jedzeniu. Na późniejszym etapie rozwoju, słowo „niegrzeczny” zastępujemy najczęściej przez „nieuprzejmy” lub „źle wychowany”, albo „niekulturalny”.
Dlaczego to są opinie?
Wymieniłam w tej chwili cztery opinie: niegrzeczny, nieuprzejmy, źle wychowany, niekulturalny. Powiedz mi, na ile dokładnie jesteś w stanie je zdefiniować? Zróbmy sobie pewne ćwiczenie. Możesz wziąć kartkę i zapisać, lub po prostu zastanowić się, a ja Ci zadam pytanie.
Biorę stoper i będę odliczać dziesięć sekund, a Ty wymień jak najwięcej rzeczy definiujących słowo „nieuprzejmy”.
No to trzy, dwa, jeden, start….
Dobrze, to teraz porównajmy nasze wyniki.
Ja zapisałam:
- komentuje wygląd,
- ignoruje pytania,
- przepycha się w kolejce,
- obmawia za plecami.
I teraz sprawdź czy masz na swojej liście te same rzeczy. Jest szansa, że niektóre się powtarzają, ale nawet jeśli tak jest, zobacz, jak wiele istnieje definicji dla słowa „nieuprzejmy”. Dlatego gdy podczas rozmowy mówisz komuś, że jest nieuprzejmy, nie precyzujesz, o co konkretnie Ci chodzi. Owszem, możesz się odnosić do konkretnego wydarzenia lub sytuacji, związanej z tym nieuprzejmym zachowaniem. Nadal jednak nie precyzujesz, co konkretnie potraktowałeś, potraktowałaś jako nieuprzejme, a przynajmniej – co najbardziej Cię uraziło w tej sytuacji. Taka jest właśnie różnica między faktem i opinią.
A może już przeszłabym dalej?
Kolejną rzeczą, o której chciałam dzisiaj powiedzieć, a bardzo utrudnia komunikację, jest wyrażanie się nie wprost. Ta kategoria jest bardzo szeroka, ponieważ wchodzi tutaj wiele elementów i zachowań.
Przykładem takiego wyrażania się naokoło jest zadawanie pytań zamiast określenie naszego stanowiska. „Nie sądzisz, że wypadałoby wynieść śmieci?”, „Może pozmywałbyś naczynia?”, „Nie przeszkadza Ci ten bałagan?” i tak dalej. Jednak te pytania mają pewien haczyk, ponieważ jak możesz się domyślić, one nie są pytaniami. Odpowiedź „nie” na którekolwiek z nich jest odpowiedzią nieprawidłową, która może doprowadzić do konfliktu. Tego typu pytania mogą prowadzić do naprawdę absurdalnych dialogów, które do niczego nie prowadzą:
– Nie przeszkadza Ci ten bałagan?
– Nie.
– A może jednak byś posprzątała?
– Nie czuję takiej potrzeby.
– A nie denerwuje Cię to?
– No nie, nie denerwuje. Gdyby mnie denerwowało, tobym posprzątała.
Jeśli jesteście rodzicami, zwróćcie kiedyś uwagę czy nie stosujecie takiego typu komunikacji, a jeśli Wam się zdarzy, to sprawdźcie własną reakcję na odpowiedź „NIE” ze strony dziecka. Obstawiam, że nie w większości przypadków na tym się nie zakończy, a powinno. Bo zadajecie pytanie i dostaliście odpowiedź.
W jaki sposób więc tego uniknąć? Teoretycznie bardzo prosto, bo wystarczy te pytania zamienić na komunikat „JA”, czyli na przykład „Chcę, żebyś wyniosła śmieci”, „Chcę, żebyś pozmywał naczynia”, „Proszę Cię, pozbieraj zabawki”.
Wyrażacie się wtedy bardzo jasno i wprost. Tutaj podkreślam po raz kolejny wagę precyzji, czyli określcie dokładnie, co na przykład dla Was oznacza „bałagan” albo że „wynieść śmieci” oznacza wyniesienie bio odpadków oraz makulatury, a później założenie świeżego worka na śmieci.
Dlaczego?
Bo inaczej liczysz, że druga strona się domyśli, a to nie zawsze tak działa. Tak jak już wcześniej wspomniałam, jako ludzie mocno się między sobą różnimy. Różnimy się też naszymi filtrami i definicjami pojęć. Dlatego, jeśli oczekujesz czegoś konkretnego, to określ to konkretnie. Chyba że lubisz niespodzianki, to w porządku, ale nie dziw się wtedy, że realizacja nie będzie zgodna z Twoją definicją i Twoimi oczekiwaniami.
NIC mi nie jest!
Kolejnym przykładem zmyłki w komunikacji, który chcę dodać do kategorii „domyśl się”, jest komunikat „domyśl się, o co mi chodzi”. Pewnie nie skłamię, gdy powiem, że każdy z nas przynajmniej raz w życiu był ofiarą „cichych dni” albo zapytał kogoś, co się dzieje i uzyskał odpowiedź „NIC” albo „wszystko w porządku”, powiedziane tonem, który jasno sugerował, że nic nie jest w porządku. To również nie ułatwia komunikacji i potrzeba czasem naprawdę dużo empatii, żeby nie potraktować tego dosłownie.
„Ciche dni” są natomiast całkowitym brakiem jakiejkolwiek chęci porozumienia i są tym bardziej problematyczne, jeśli druga strona nie ma pojęcia, co przeskrobała, ale nie pozostaje jej nic innego, jak się tego domyślić. Tak w ogóle, jeżeli interesuje Cię temat komunikacji, zachęcam Cię do przesłuchania odcinka siódmego podcastu o sposobie na radzenie sobie z hejtem w Internecie. Poruszyłam tam temat nurtu porozumienia bez przemocy, mówię też krótko na temat „cichych dni”.
W każdym razie, jeśli stosujesz metody typu „domyśl się”, ostrzegam Cię, że jest duża szansa, że dopóki nie wyjaśnisz drugiej stronie, o co Ci chodzi, to raczej sama z siebie się nie domyśli.
Pocieszę Cię jednak, że nie zawsze potrzebujesz omawiać wszystko co do ostatniego szczegółu. Im dłużej ludzie się znają, tym lepiej poznają wzajemne oczekiwania i definicje. Może się więc tak zdarzyć, że na pewnym etapie znajomości lub współpracy, rozumiecie się praktycznie bez słów. Szczególnie, jeśli macie wiele wspólnych wartości lub podobnych doświadczeń. Mimo to, pamiętaj, że nadal jesteście całkiem odrębnymi jednostkami.
Niech Cię nie zmyli również to, gdy Twoi bliscy lub współpracownicy doskonale rozumieją to, co masz na myśli. Podczas analizy mojego szkolenia z informacji zwrotnej, jedna z trenerek z naszego zespołu powiedziała, że zmylił ją pewien przykład z ćwiczenia na temat odróżniania faktów od opinii. Pytanie brzmiało „Twój ostatni raport był wykonany niechlujnie” – to fakt czy opinia. Zmyłka polegała na tym, że osobą, do której ta trenerka wysyła raporty jestem ja. Współpracujemy od trzech lat, więc doskonale zna moją definicję słowa „niechlujny” (którego raczej nie używam, ale domyśliłaby się, o co mi chodzi). Mogłaby to potraktować za fakt, gdyby otrzymała ode mnie taką informację zwrotną.
Jednak gdy zaczęłyśmy rozkładać to zdanie na czynniki pierwsze, sama szybko doszła do wniosku, że gdyby to samo jej powiedział mój przełożony, nie miałaby zielonego pojęcia, o co konkretnie mu chodzi. Tak samo ja mogłabym mieć problem, gdybym powiedziała, że raport osoby z innego działu jest niechlujny. Po pierwsze – to dość nieuprzejme, a ja już staram się nie być nieuprzejma. A po drugie – tamta osoba prawdopodobnie nie wiedziałaby, o co dokładnie mi chodzi. Niewykluczone też, że straciłaby dużo czasu na poprawki, które nie trafiłyby w moje oczekiwania. Poprawiłaby układ, gdy chodziło o dane lub coś w tym stylu. Niepotrzebna strata czasu i energii obu stron. Dlatego właśnie ta precyzja jest tak istotna – co się kryje za słowem „niechlujny” – czy jest to nieodpowiedni dobór kolorów, a może niezbyt czytelny układ danych, braki, literówki lub jeszcze coś innego?
Podsumujmy dzisiejsze informacje
Jedną z podstawowych przeszkód w komunikacji jest przekonanie, że to, co jest w mojej głowie, jest zrozumiałe dla wszystkich i wszyscy wiedzą to, co ja wiem, więc nie muszę już nic dopowiadać. Biorą się z tego skróty myślowe, używanie słownictwa branżowego w stosunku do osób spoza branży albo założenie, że inni postrzegają świat dokładnie tak, jak my go postrzegamy.
Każdy z nas ma swoje filtry, które są naszą wiedzą, doświadczeniami, wartościami, lękami, emocjami i ogólnym stanem psychofizycznym. Zmieniają się one na przestrzeni całego życia. Tak jak wspominałam, czasem nawet mogą się zmienić na przestrzeni kilku tygodni lub nawet dni, gdy spotkało nas coś, co mogło mieć na nie duży wpływ.
Dlatego komunikat różni się po stronie nadawcy i odbiorcy. Działa to podobnie do głuchego telefonu. Jeśli chcesz, żeby te różnice były jak najmniejsze, zadbaj o otoczenie pozbawione dużych zakłóceń oraz zadbaj, żeby komunikat był krótki i zwięzły.
Wyrażaj się wprost, a jeśli masz konkretne oczekiwania, wypowiedz je i doprecyzuj. Nie licz, że druga strona sama z siebie domyśli się, o co dokładnie Ci chodzi.
Jeśli jesteś szczęściarzem czy szczęściarą i Twoje otoczenie doskonale Cię rozumie, nawet bez słów, nie zapominaj, że i tak warto mieć nawyk precyzowania swoich oczekiwań. Osobom spoza Twojego otoczenia nie jest aż tak łatwo Cię zrozumieć, bo Cię nie znają aż tak dobrze.
Tak w dużym skrócie to tyle na dziś. Zanim jednak mnie wyłączysz, chcę Ci zająć jeszcze chwilę, bo mam dla Ciebie coś ciekawego. Jeśli jeszcze tego nie wiesz, to jednym z celów projektu Od zera do Trenera, którego część stanowi ten podcast, jest tworzenie materiałów szkoleniowych dla rodziców, opiekujących się dziećmi. Chcę połączyć szkolenia biznesowe i rozwojowe z kolorowankami i wierszykami dla dzieci. Jeśli masz ochotę zobaczyć, jak to wygląda, próbki są dostępne przy zapisie na mój newsletter. Na końcu drogi zapisu, możesz pobrać pliki, które nazywają się „Zagadki o biznesie do kolorowania”. Są to rebusy, zagadki i inne materiały do kolorowania, nawiązujące tematyką do rzeczy, które poruszam w tym podcaście.
Oprócz tego, przez newsletter udostępniam próbki mojego produktu, który wyjdzie w ciągu najbliższych kilku tygodni. Jeśli nie chcesz, żeby to wydarzenie Cię ominęło, zapisz się na newsletter. Możesz to zrobić na stronie głównej, ewentualnie przy wyjściu z jakiejkolwiek zakładki na stronie odzeradotrenera.pl.
W związku z tym mam do Ciebie prośbę: jeśli masz swoje sposoby na naukę z dzieckiem lub napotykasz jakieś problemy z tym związane – daj mi znać. Dzięki temu, w perspektywie stworzę materiały dostosowane do Twoich potrzeb. Możesz do mnie napisać w komentarzu lub jeśli nie chcesz się publicznie odsłaniać, daj mi znać na maila na kontakt@odzeradotrenera.pl.
OK, to chyba tyle na dzisiaj. Rozgadałam się, ale wydaje mi się, że powiedziałam, co chciałam, więc jeżeli to było dla Ciebie pomocne, zapraszam Cię na stronę odzeradotrenera.pl/odcinek009, gdzie znajdziesz wygodną formę do czytania oraz odnośniki do moich artykułów, z których możesz dowiedzieć się ciekawych informacji o nauczaniu dorosłych, o komunikacji, o moich doświadczeniach trenerskich i przede wszystkim, co zawsze podkreślam: o ważnej roli miśków mojego syna w procesie przygotowywania się do szkoleń.
Oczywiście, jeżeli masz taką ochotę, zasubskrybuj ten kanał, żeby dowiedzieć się o kolejnych odcinkach, będę Ci za to bardzo wdzięczna.
Ten podcast specjalnie dla Ciebie prowadziłam ja, znaczy się Joanna Pietrzak, dziękuję Ci bardzo za wysłuchanie go i do następnego! Pa!
Treści dostępne na blogu i w podcaście są prezentacją opinii, poglądów, wiedzy oraz doświadczenia autorki, ale nie stanowią formy indywidualnego poradnictwa. Przed podjęciem decyzji w istotnej dla siebie sprawie, zawsze zasięgaj indywidualnej porady specjalisty.
Zostaw Komentarz