Przez ostatnie kilka tygodni, moim głównym zadaniem w pracy jest zmiana starego, już nieaktualnego schematu organizowania i przeprowadzania szkoleń wewnętrznych. Oznacza to przeorganizowanie tego schematu, stworzenie nowych treści i całkowitą zmianę sposobu myślenia o szkoleniach w firmie (brzmi przerażająco i tak dokładnie jest). Do tej zmiany doprowadziło kilka rzeczy, natomiast faktem jest, że przy tej okazji, na światło dzienne co chwilę wychodzi jedna rzecz: każdego z nas w końcu dopada rutyna,
I to ta zabójcza rutyna
Wśród Trenerów (nie tylko wewnętrznych, ale też innych osób, które nauczają zawodowo) ta rutyna może być o tyle niebezpieczna, że istnieje prawdopodobieństwo, iż po pewnym czasie mówienia w kółko tego samego, przyjmą to swoje gadanie jako tak oczywistą rzecz, że po pierwsze – nie warto już o tym mówić, a po drugie – mogą zacząć traktować jak półgłówków osoby, które tych oczywistości nie wiedzą.
I nie zrozum mnie źle – nie wynika to (zwykle) z poczucia wyższości, wielkiego ego czy czegoś w tym guście. Po prostu, te wszystkie informacje zaczynają być tak oczywiste, że jakikolwiek brak wiedzy w temacie wywołuje podobną reakcję jak gdyby ktoś ze zdziwieniem Cię zapytał:
„Ale jak to, co Ty mówisz? Niebo jest niebieskie, a nie fioletowe w żółte paski?!”
No walnięty jakiś.
Z doświadczenia wiem, że takie sytuacje mogą być bardzo męczące dla obu stron. Ty jako Trener możesz mieć wrażenie niezrozumienia albo czuć irytację, że Twoi kursanci są chyba coraz głupsi. Możesz też zacząć wątpić w swoje umiejętności przekazywania wiedzy, skoro takie „proste” rzeczy do nich nie docierają.
A stąd już tylko niewielki krok do wypalenia zawodowego.
Po drugiej stronie znajduje się nasz kursant, który wcale nie jest w lepszej sytuacji: albo sam się w głowie określił mianem niedouczonego przygłupa, albo jest wściekły, że Trener go za takiego uważa. Całość obrazka uzupełnia napięta atmosfera i konflikt murowany.
Daleko nie szukać, mnie niedawno prawie szlag trafił, gdy na pytanie odnośnie wypełniania jednego z dokumentów firmowych, usłyszałam odpowiedź „przecież to jest jasne”. Noż do… Gdyby było jasne, tobym nie pytała!
Jak już możesz się domyślić, (a jeśli jeszcze się nie domyślasz,, to Ci powiem): gdy atmosfera jest napięta i obie strony mają poczucie niezrozumienia, szkolenie nie będzie efektywne. Dodatkowo, taka sytuacja odbije się mocno na nerwach kursanta i samego Trenera.
Co można zrobić w takiej sytuacji?
- Na pewno, wypadałoby sobie uświadomić, że wiedza, którą posiadasz, nie jest wbudowana domyślnie. Możesz spróbować sobie przypomnieć swoje początki. Ja na przykład przywołuję w pamięci mój pierwszy dzień w pracy, kiedy normalne pojęcia branżowe były dla mnie nowością – jakby ktoś mówił do mnie w obcym języku. Przypuszczam, że masz podobne wspomnienia, do których możesz wrócić. Taka wskazówka – z im większym stresem to się wiązało, tym lepiej będzie Cię to powstrzymywało przed niezdrowymi zapędami.
- Jeśli to nie zadziała, wyobraź sobie skomplikowaną umiejętność, która jest poza Twoim zasięgiem. Salto podczas spaceru na linie? Gra na kontrabasie? Malowanie realistycznego pejzażu? Przełóż to na sytuację, w której znajduje się Twój kursant. Człowiek widzi pierwszy raz z bliska kontrabas, a Ty chcesz od niego koncertu na dzień dobry.
- Słowa absolutnie zakazane podczas szkoleń to „to jest proste”. Na początku nic nie jest proste. Jedyna sytuacja, w której to sformułowanie jest dozwolone, to gdy mówisz to w kontekście „nie taki diabeł straszny, jak go malują”. ALE wtedy Twoim obowiązkiem jest przeprowadzić kursanta przez to zagadnienie krok po kroku, żeby mu to udowodnić.
Natomiast, i tak odradzam Ci to sformułowanie. Bardzo łatwo nim można wzmocnić dystans między Tobą i uczestnikami oraz zaburzyć ich poczucie bezpieczeństwa, które jest bardzo ważne w szkoleniach. - Zadawaj pytania inne niż „czy to jest jasne?”. Pisałam już o kilku z nich w artykule o sposobach postępowania, gdy inni nie rozumieją tego, co chcesz im przekazać. Dzięki takim pytaniom, poznasz logikę i tok myślenia osoby, z którą pracujesz. Przy okazji zobaczysz też inny punkt widzenia, co czasami może być niezłym kubłem zimnej wody na głowę.
Zapamiętaj jedną rzecz – Twoje sprawdzone rozwiązania nie muszą być jedynymi rozwiązaniami. Ba, one nie zawsze będą odpowiednie dla Twojego odbiorcy. Dlatego też, te pytania są takie ważne – skłaniają kursanta do znalezienia własnych rozwiązań, odpowiednich tylko dla niego.
I przede wszystkim…
- Słuchaj siebie uważnie i reaguj na informację zwrotną od innych. Rzeczy oczywiste zaczniesz zauważać dopiero z czasem, a i tak pewnie nie wszystkie. W końcu są tak oczywiste, że się nad nimi nawet nie zastanawiamy 🙂
To jest pięć podstawowych podpowiedzi, które z powodzeniem stosuję sama i przekazuję innym. Jeśli masz swoje wypracowane sposoby, nie zgodzisz się ze mną albo chcesz mi zadać dodatkowe pytanie – napisz w komentarzu lub skontaktuj się ze mną na przykład przez formularz kontaktowy. Odpisuję na wszystkie wiadomości 🙂
A o tym, że niezauważenie oczywistości może prowadzić do poważnych konsekwencji, pisałam w artykule o chaosie informacyjnym, do którego Cię serdecznie zapraszam 🙂
Treści dostępne na blogu i w podcaście są prezentacją opinii, poglądów, wiedzy oraz doświadczenia autorki, ale nie stanowią formy indywidualnego poradnictwa. Przed podjęciem decyzji w istotnej dla siebie sprawie, zawsze zasięgaj indywidualnej porady specjalisty.
Zostaw Komentarz