Muszę się do czegoś przyznać. Od momentu, w którym zaczęłam powoli poznawać świat e-learningu – a było to około rok temu – zdążyłam już wziąć udział jako słuchaczka w kilku konferencjach, kilkudziesięciu webinarach i live’ach, przerobiłam też kilka kursów (aktualnie jestem w trakcie trzech, z czego jeden już kończę), mam również subskrypcję na platformie e-learningowej w postaci abonamentu. A gdy mam możliwość, namiętnie słucham podcastów i czytam ebooki.
Prawdopodobnie nie jestem weteranką, nawet jak na warunki polskie, natomiast zdaję sobie sprawę, że jest to więcej niż w przypadku standardowego odbiorcy. I dzięki temu, zaobserwowałam kilka powtarzających się błędów, utrudniających życie użytkownikowi – takiemu jak ja. Który chce się czegoś nauczyć i strasznie się irytuje, gdy mu się to utrudnia.
1. Brak dokładnego planu
Zdarzyło mi się uczestniczyć w kursie, który sprawiał wrażenie przypadkowego zbioru informacji, bez ładu, składu i jakiegokolwiek porządku. O ile rozumiem pewną dowolność w przypadku platform subskrybcyjnych lub aktywności twórców internetowych (takich jak na przykład artykuły na blogu, filmy na youtube, podcasty itp.), tak ciężko mi to wyjaśnić w przypadku kursu, ponieważ powinien on mieć na celu konkretny efekt. Jeżeli tego efektu nie ma, ciężko to nazwać kursem, a już na pewno nie można tego nazwać dobrym kursem. Na szczęście – ten błąd zdarza się stosunkowo rzadko, ponieważ zwykle kursy mają jakiś plan – lepszy lub gorszy, ale jest.
2. Skróty myślowe
Nie znoszę, gdy autor kursu traktuje mnie jak eksperta w dziedzinie, którą próbuję zgłębić. Jeśli byłabym ekspertem – nie kupiłabym kursu. Włączam tutaj takie kwiatki jak:
- „Teraz zrób X„, co jest kluczowe dla całej operacji, a ja tego nie umiem. To błąd rozplanowania kursu.
- Bardzo szybkie, automatyczne wykonywanie czynności, częste skróty klawiaturowe bez sygnalizowania o tym – czasem niemożliwe jest nadążyć za opisem. Mówię tutaj głównie o kursach obsługi programów komputerowych. Koszmar.
- Zwroty „jak dobrze wiesz…„, nawet gdy się odwołują do treści kursu. Bo czasem nie wiem albo nie zapamiętałam. Lepiej bym przyjęła „jak możesz pamiętać z modułu…”. A jeśli w kursie ten temat nie był poruszany, to mam prawo tego nie wiedzieć.
- Podpinam pod to również używanie branżowego słownictwa bez wyjaśnienia.
3. Niezachowanie kolejności
W jednym z kursów (mniejsza z tym, w którym), strasznie uciążliwe było pomieszanie kolejności materiałów. Przypuszczam, że taka dziwna kolejność była zamierzona, ale to spowodowało u mnie chaos w głowie, straciłam również masę czasu na poszukiwania. Przykładowo, w filmie instruktażowym pojawił się element, który był ujęty dopiero w kolejnym module. Pół biedy, jeśli przy tej okazji zostałby uwzględniony jego skrócony opis. Niestety, wzorem błędu z punktu 2, zostało to ujęte „Teraz zrób X”. I płynność szkolenia szlag trafił.
4. Prezentacja zamiast wyjaśniania
„Zrób to, kliknij tu, to pole omiń, ale zaznacz tamto i przejdź dalej.” No dobrze. Ale DLACZEGO? Czym ta opcja, którą mam ominąć, różni się od tej, którą muszę zaznaczyć? Skąd mam wiedzieć, że to opcje, które najbardziej mi się przydadzą?
W momencie, gdy komunikat jest nastawiony na polecenia, bez wyjaśniania ich przyczyny – niczego w ten sposób nie uczysz. A co za tym idzie – Twój kurs może odnieść efekt, ale raczej jednorazowy. I mało kto do Ciebie wróci po więcej. Bo jeśli efekt jest jednorazowy – następnym razem ktoś zainwestuje więcej pieniędzy i zapłaci komuś, żeby to za niego zrobił. Albo zrobi Ci złą reklamę. Albo pójdzie do konkurencji, która uczy, a nie tylko prezentuje i to im zrobi świetną reklamę zamiast Tobie.
5. Rozpatrzenie tylko jednej możliwości
Wiąże się z punktem 4, ale zdecydowałam się na wyodrębnienie tego błędu, ponieważ w trzech kursach spotkałam się z tym, że wnikliwie zanalizowany jest tylko jeden wariant. Osoba tworząca kurs albo nie ma wystarczającej wiedzy, albo nie ma umiejętności przewidywania i wróżenia z fusów (a to przydaje się w nauczaniu), żeby przewidzieć problematyczne przypadki. Wiadomo – nie ma możliwości, że odkryjemy wszystkie problematyczne zagadnienia. Ale dobrze by było dodać jakiś malutki materialik z najczęściej pojawiającymi się problemami i opisem poradzenia sobie z nimi. Bo nic mnie bardziej nie wyprowadza z równowagi, kiedy w kursie słyszę „Widzisz? I działa”, gdy u mnie nie działa…
6. Komunikat do nieprawidłowej grupy docelowej
Mam na myśli źle sformułowany tytuł albo opis kursu, który może wygenerować duże szkody. Ponieważ, nawet jeśli kurs jest bardzo wartościowy, dobrej jakości, dobrze uporządkowany, to jeśli nie trafi tam gdzie powinien – zamiast grona wiernych klientów, będziesz mieć stos maili od tych niezadowolonych, bo „nie tego się spodziewali”. Strzelam nieistniejącym przykładem – kurs o nazwie „Jak możesz samodzielnie stworzyć bogate i różnorodne menu”, w którym jest proces projektowania grafik i robienia zdjęć do menu restauracyjnego. Po takim tytule bardziej bym się spodziewała wskazówek do układania diety, więc jeśli odkryję, że zostałam wprowadzona w błąd – raczej nie będę zadowolona.
Dlatego, jeśli tworzysz kurs online, mogę Ci dać wskazówkę, która pozwoli Ci uniknąć większości tych błędów – postaw się w roli swojego odbiorcy i pod niego stwórz proces, treści i opisy. A później pytaj o opinie, żeby złapać inny punkt widzenia.
Jeśli masz swoje doświadczenia z kursami online – tworzysz je lub korzystasz z nich – podziel się ze mną nimi w komentarzu 🙂
Jeśli interesuje Cię ten temat, zajrzyj do artykułu, w którym odpowiadam na pytanie czy warto znać proces uczenia się. Znajdziesz tam kilka luźnych nawiązań i fragment mojego ebooka o nauczaniu.
Całkiem nieźle sprawdzi się też artykuł o zdobywaniu błysku zrozumienia w oku słuchacza. Zapraszam do przeczytania 🙂
Treści dostępne na blogu i w podcaście są prezentacją opinii, poglądów, wiedzy oraz doświadczenia autorki, ale nie stanowią formy indywidualnego poradnictwa. Przed podjęciem decyzji w istotnej dla siebie sprawie, zawsze zasięgaj indywidualnej porady specjalisty.
Zostaw Komentarz