Nie oszukujmy się. Zawód trenera bywa niewdzięczny.
Nie wiem, jak dokładnie wygląda to u Was, natomiast z naszej perspektywy, standardowa praca polega na ciągłych wyjazdach, ponieważ szkolimy strukturę, która jest rozsiana w różnych miejscach Polski. Trenerki zaś najczęściej szkolą pracowników na miejscu (teraz, ze względu na sytuację epidemiczną, wyjątkowo szkolimy zdalnie).
Jeśli dodać do tego wątpliwe chęci niektórych osób, które mają obowiązek takie szkolenie przejść… to w efekcie kreuje nam się brudna, szara rzeczywistość dnia codziennego. W końcu, mało kto lubi obowiązki, trudno się dziwić.
Tutaj jednak muszę przyznać, że nie zawsze tak jest. Są osoby, z którymi aż chce się pracować i dać z siebie maks i jeszcze więcej. Takie perełki, o które się dba, chucha, dmucha i odbiera telefony po godzinach lub podczas urlopu. Takie osoby nas jeszcze trzymają we względnym zdrowiu psychicznym i poczuciu sensu naszej pracy. To oni nie pozwalają nam się szybko wypalić.
Ale niestety, często spotykamy się i z tą ciemną stroną medalu. Czyli również z tymi… wymagającymi osobami, z którymi trzeba sobie radzić. I tutaj mogę Ci powiedzieć, że jest milion możliwości i sposobów, które może wykorzystać doświadczony trener, żeby poradzić sobie w takiej sytuacji. A ja Ci dam jeden, który możesz zacząć stosować już od teraz, niezależnie od poziomu swojego doświadczenia:
ZBUDUJ RELACJĘ
Pozytywną, ma się rozumieć. Sprawa niby oczywista, ale często mi jej brakuje w trakcie szkoleń, gdy nie ma chemii, gdy widać, że te wszystkie lodołamacze i zabawy są tylko na pokaz i nie ma w tym ani odrobiny zaangażowania. A Ty? Jak byś się czuł ze świadomością, że jesteś tylko punktem do odhaczenia na liście zadań?
Dlatego wysil się odrobinę
Jeśli przekonasz do siebie drugą stronę – swoim nastawieniem, zaangażowaniem i chęcią niesienia pomocy (bo tym jest szkolenie w moim rozumieniu – pomagasz drugiej osobie zapoznać się z wiedzą, która jej coś ułatwi lub rozwiąże problem) – będzie Ci dużo prościej przekazać wiedzę, nawet bez dodatkowych umiejętności i doświadczenia.
Sprawdziłam to na własnym przykładzie. Jak już wspominałam w którymś poście: kilka lat temu, będąc świeżo po studiach, prowadziłam lektorat w prywatnej szkole wyższej. Nieobowiązkowy, niepotrzebny do zaliczenia roku. No i co?
Miałam najwyższą (sic!) frekwencję ze wszystkich zajęć. Bo budowałam relację i byłam zaangażowana. A doświadczenie miałam żadne.
Znaczy się da!
Dam Ci kolejną wskazówkę: przypomnij sobie wszystkich swoich nauczycieli, trenerów lub inne osoby, które chciały Cię czegoś nauczyć. Znajdź tych, których słuchało się z przyjemnością i zastanów się, co ich wyróżnia na tle innych. Zapewne to właśnie jest Twój sposób na sukces trenerski.
To jak? Zdradzisz mi ten sposób na sukces? O moim kluczu do sukcesu możesz poczytać tutaj 🙂
Treści dostępne na blogu i w podcaście są prezentacją opinii, poglądów, wiedzy oraz doświadczenia autorki, ale nie stanowią formy indywidualnego poradnictwa. Przed podjęciem decyzji w istotnej dla siebie sprawie, zawsze zasięgaj indywidualnej porady specjalisty.
Zostaw Komentarz